Dotychczas umowa o dzieło jako jedyna umowa w Polsce umożliwiała przedsiębiorcom wypłatę wynagrodzenia bez konieczności odprowadzania składek społecznych. Znaczenia nie miała ani kwota wynagrodzenia, ani to, kto podpisuje umowę. Wszystko wskazuje jednak na to, że brak ozusowania umów może ulec wkrótce zmianie. Od początku 2021 roku obowiązkiem zlecających wykonanie dzieła stanie się zgłaszanie do ZUS podpisanych umów.
Czym jest umowa o dzieło?
Umowy o dzieło stanowią w Polsce kuszącą dla przedsiębiorców alternatywę względem umów o pracę czy nawet umów zleceń. Umowę o dzieło określa kodeks cywilny, a nie kodeks pracy. Z tego powodu często nazywa się ją „umową śmieciową”. Skąd taka zła sława? Umowa o dzieło jest zawierana pomiędzy podmiotem zlecającym dzieło (jednostką organizacyjną, osobą prawną lub fizyczną) a przyjmującym zlecenie wykonania dzieła. Wykonawca dzieła nie podlega żadnym składkom na ubezpieczenie: zdrowotnym, emerytalnym, rentowym, chorobowym czy wypadkowym. Osoby wykonujące pracę na podstawie umowy o dzieło nie mogą również korzystać z gwarantowanego przez kodeks pracy prawa do płatnego urlopu. Zlecający wykonanie dzieła zobowiązuje się wyłącznie do zapłaty wynagrodzenia. Rozwiązaniem dla osób, które otrzymują dochód wyłącznie z tytułu umów o dzieło, jest zatem wyłącznie samodzielne opłacanie składki zdrowotnej w ZUS, podobnie jak samodzielne odkładanie „na emeryturę”.
W przeciwieństwie do umów zlecenia, z umów o dzieło nie odprowadzamy składek do ZUS. To wygodne rozwiązanie dla wielu przedsiębiorców, którzy chcą zminimalizować formalności oraz koszty związane z wynagrodzeniem pracownika. Dotychczas ZUS kontrolował wyłącznie te umowy o dzieło, które posiadały znamiona umowy o pracę. Dotyczyło to choćby sytuacji, w której wykonawca dzieła pracował pod kontrolą w miejscu wyznaczonym przez zleceniodawcę.
Zobacz także: Nowe podatki w Polsce w 2021 roku. Jakie podatki wprowadzi polski rząd?
Warto dodatkowo nadmienić, że umowa o dzieło może stanowić wygodne rozwiązanie także dla wykonawcy dzieła. Część pracowników traktuje ją jako swobodną formę współpracy, mniej zobowiązującą od B2B, do której musieliby założyć własną działalność gospodarczą. W umowie o dzieło wykonawcę ogranicza jedynie termin, natomiast sam czas i miejsce pracy pozostają dowolne. Można dodatkowo liczyć na wyższe wynagrodzenie, ponieważ zleceniodawca wypłaca środki, które w przypadku podpisania innych umów zostałyby przeznaczone na opłatę składek społecznych. Od wynagrodzenia na umowie o dzieło pracodawca musi odprowadzić wyłącznie podatek, stąd różnica między kwotą brutto a kwotą netto.
Jakie zmiany czekają umowy o dzieło w 2021 roku?
Dotychczas umowa o dzieło stanowiła wyjątkowo elastyczną formę porozumienia między stronami zobowiązującymi się do współpracy. Kodeks cywilny wymaga bowiem uwzględnienia w umowie o dzieło wyłącznie podstawowych danych na temat zleceniodawcy i wykonawcy, przedmiotu umowy, wartości wynagrodzenia oraz określenia terminów wykonania dzieła. Przede wszystkim jednak umowy o dzieło nie trzeba było zgłaszać do ZUS. Czy swoboda ta ulegnie wkrótce zmianie?
Rząd już kilkukrotnie szukał sposobu na oskładkowanie umowy o dzieło. Z pomocą przyszła ustawa o zapobieganiu, przeciwdziałaniu i zwalczaniu COVID-19. Od początku stycznia 2021 roku trzeba będzie zgłaszać do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych te umowy o dzieło, które wedle aktualnych przepisów nie stanowiły podstawy wymiaru składek ubezpieczeniowych. Obowiązek zgłaszania dotyczy zatem wszystkich umów o dzieło, poza tymi, które są zawierane pomiędzy stronami pozostającymi w stosunku pracy.
Zobacz także: ZUS przejmuje kontrolę nad umowami o dzieło
Zmiana przepisów dotyczących ewidencjonowania i zgłaszania umów o dzieło to oficjalnie skutek wprowadzenia Tarczy Antykryzysowej. W teorii motywacją do objęcia nadzorem ZUS umów o dzieło jest przyspieszenie wniosków składanych w ramach Tarczy Antykryzysowej, a zatem także przyspieszenie wypłaty tzw. świadczeń postojowych. Niestety, choć ustawę ogłoszono już 31 marca 2020 roku, w dalszym ciągu mało wiemy na temat jej szczegółów. Duża część ekspertów i przedsiębiorców obawia się, że to jedynie wstęp do oskładkowania tej formy pracy i de facto zlikwidowania umów o dzieło.