Solidny, wydawać by się mogło, gmach Unii Europejskiej, pod którego fundamenty położyła utworzona w 1951 roku Europejska Wspólnota Węgla i Stali, zaczyna chwiać się w posadach, a na jego murach pojawiają się niepokojące rysy. Największą z nich jest perspektywa tzw. „Brexitu”, czyli dobrowolnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Bez względu na to, czy przyczyną takiego stanu rzeczy jest kryzys migracyjny, nieudolność organów UE, czy chęć całkowitego uniezależnienia się Londynu od Brukseli, największe obawy budzą ewentualne konsekwencje gospodarcze. Szczególnie wśród polskich przedsiębiorców i pracowników, dla których Wielka Brytania stała się atrakcyjnym rynkiem pracy.
W świetle tak niepokojącej możliwości, należy zadać sobie dwa pytania: jakie realne skutki dla polskich i brytyjskich przedsiębiorców niesie za sobą „Brexit” oraz czy można podjąć jakiekolwiek działania, aby takiemu rozwojowi wydarzeń zapobiec?
Zobacz także: Jak będzie wyglądać prowadzenie firmy w Anglii po Brexicie?
Odpowiedź na pierwsze pytanie nie jest sprawą prostą, jako że sam „Brexit”, to na razie tylko polityczna i gospodarcza hipoteza – a w związku z tym, obraz przyszłości Europy, Wielkiej Brytanii i Polski po ewentualnym wystąpieniu UK z Unii Europejskiej opiera się na prognozach i przewidywaniach. Jednakże, większość z owych prognoz jest dla Wielkiej Brytanii (pod warunkiem, że „Brexit” dojdzie do skutku) negatywna, przewiduje bowiem poważne problemy gospodarcze. Przyczyn jest oczywiście wiele – przyjrzyjmy się zatem najważniejszym z nich.
Po pierwsze, wystąpienie UK z Unii może spowodować wzrost niechęci do współpracy handlowej z Wielką Brytanią ze strony innych państw unijnych. Kraje takie będą preferowały współpracę „między sobą”, wedle zunifikowanych zasad prawa handlowego obowiązujących kraje członkowskie zamiast dostosowania się do odrębnych wymogów prawa brytyjskiego.
Po drugie, „Brexit” może negatywnie odbić się na brytyjskim eksporcie, jako, że duża część eksportowych dóbr i usług wytwarzana jest przez firmy zagraniczne, które ze względu na atrakcyjne brytyjskie uwarunkowania prawne i podatkowe prowadzą swoją działalność na terenie UK, a które po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE, mogą próbować przenosić działalności za granicę.
Po trzecie, imigranci, w których uderzy „Brexit” i może zmusić ich do opuszczenia Wysp, stanowią poważną siłę roboczą, wytwarzającą dużą część dóbr eksportowych. Może się więc okazać, że, kolokwialnie mówiąc, Wielka Brytania nie będzie miała czym handlować.
Zobacz także: Tax Return w Wielkiej Brytanii: kogo obowiązuje self assessment i jakie są terminy?
Jeżeli chodzi o wymierny zakres strat, prognozy są różne, jako, że przewidują różne scenariusze; np. według przedsiębiorstwa Euler Hermes, straty Wielkiej Brytanii po „Brexicie” mogą wynieść nawet 30 mld funtów do 2019 roku (jeżeli UK nie podpisze nowej umowy o wolnym handlu). W tym samym czasie, straty wynikłe z wycofania inwestycji zagranicznych mogą osiągnąć poziom nawet 210 mld funtów.
Z kolei instytucja Open Europe zakłada, że „Brexit” będzie kosztował Wielką Brytanię spadek wartości PKB o 2,2% do 2030 roku, co w przeliczeniu na dolary wyniesie ok. 59 mld.
Jak widać, ogólne perspektywy rysujące się przed Wielką Brytanią mają dosyć ciemne barwy. Jednak należy założyć, że Wielka Brytania dołoży wszelkich starań, aby utrzymać istniejące przepisy, warunki pracy i współpracy gospodarczej z krajami Unii Europejskiej i nie dopuści do tak dużych strat. Ponadto trzeba pamiętać, że nawet jeśli Wielka Brytania zagłosuje za „Brexitem”, okres przygotowania do samego wyjścia będzie trwał minimum dwa lata, choć eksperci mówią nawet o dziesięciu, w czasie których ustalane i negocjowane będą warunki współpracy Wielkiej Brytanii z krajami Unii Europejskiej.
Jednakże, w myśl przysłowia „bliższa ciału koszula niż sukmana”, zastanówmy się, czym ewentualny „Brexit” może grozić firmom działającym na linii Wielka Brytania – Polska.
Jednym z problemów, jaki „Brexit” przyniósłby polskim przedsiębiorcom, są potencjalnie zwiększone koszta wymiany handlowej związane z wprowadzeniem ceł, stanowiących niejako naturalną barierę w handlu międzynarodowym, zniechęcającą część inwestorów oraz odbiorców towarów (towar oclony będzie droższy) a także zniesienie preferencji w ich przepływie. Byłoby to wyjątkowo niekorzystne, jako, że Wielka Brytania to nasz ważny partner handlowy; wartość wyeksportowanych tam towarów w roku 2015 przekroczyła 11 mld euro. Szczególnie poszkodowani byliby producenci żywności, jako, że stanowi ona aż 15% wszystkich eksportowanych dóbr.
Dla przedsiębiorcy prowadzącego działalność w dziedzinie handlu międzynarodowego, wszelkie granice prawne zakłócające swobodny przepływ towarów, usług i siły roboczej, stanowią utrudnienie, które oczywiście wpłyną na sposób działania jego firmy. Jednym z możliwych rozwiązań jest zmniejszenie eksportu do danego kraju, lub też całkowite zaprzestanie w nim działalności i poszukiwanie nowych rynków zbytu. Pierwsza sytuacja wiąże się ze zmniejszeniem dochodu firmy i częstą w takim przypadku redukcją etatów (rośnie bezrobocie), lub też likwidacją działalności. Szukając rynków zbytu w innych krajach, należy pamiętać o bardzo ważnej, choć oczywistej, rzeczy: z Wielką Brytanią handlują nie tylko polskie firmy. Przedsiębiorstwa z innych państw, wystraszone „Brexitem”, również będą szukać nowego miejsca na rynku, co doprowadzi do wzrostu konkurencji, którą nie wszystkie z nich przetrwają. To z kolei doprowadza nas do poruszanego już wcześniej możliwego efektu – likwidacji części firm i wzrostu bezrobocia (które z kolei obciąży budżet państwa – nie dosyć, że wzrośnie liczba osób nie zarobkujących i nie opłacających podatków, to jeszcze trzeba im będzie zapewnić zasiłek. Jeżeli doliczymy do tego ludzi powracających do kraju z Wielkiej Brytanii, którzy po „Brexicie” stracą prawo do pobytu na Wyspach, może dojść do scenariusza, w którym polska gospodarka nie będzie w stanie stworzyć odpowiedniej ilości miejsc pracy).
Negatywne efekty dotkną także Brytyjczyków. Wiele polskich firm prowadzących działalność handlową lub usługową z „Wyspiarzami”, jest zarejestrowanych właśnie w UK, ze względu na korzystne prawo i podatki. Likwidacja lub ograniczenie działalności takich firm doprowadzi do deficytu pewnego rodzaju towarów i usług na rynku Wielkiej Brytanii. A skoro podaż nie będzie w stanie zaspokoić popytu, ceny deficytowych dóbr i usług wzrosną, co, potocznie mówiąc „mocno uderzy Brytyjczyków po kieszeni”. Co do firm „typowo” brytyjskich, handlujących z Polską – one też będą miały ciężki orzech do zgryzienia. Pamiętajmy, że gospodarka UK w dużej mierze opiera się na pracy imigrantów, a Polacy to druga pod względem wielkości mniejszość narodowa na Wyspach Brytyjskich. Jeżeli UK, na mocy „Brexitu” sama pozbawi się rąk do pracy, może okazać się, że część tamtejszych firm nie będzie w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań, ponieważ po prostu nie będzie pracowników niezbędnych do wytworzenia konkretnych towarów czy też świadczenia usług.
Zobacz także: Zatrudnianie obywateli UE w Wielkiej Brytanii i uzyskanie numeru NIN po Brexicie
Jednak, póki co, powyższe scenariusze to tylko przysłowiowe „gdybanie”. Do „Brexitu” jeszcze nie doszło, a wszelkie prognozy mogą okazać się nietrafione, także w sytuacji, gdyby rzeczywiście doszedł on do skutku. Nawet największy pesymista powinien pamiętać, że przecież sami Brytyjczycy doskonale zdają sobie sprawę z korzyści i konieczności utrzymania poprawnych relacji gospodarczych z krajami UE oraz obecności na swoim terytorium pracowników zza granicy; a zatem ewentualny „Brexit” będzie miał konsekwencje raczej polityczne niż gospodarcze.
Na pewno nie należy obawiać się tego, że po zwycięstwie “eurosceptyków” przedsiębiorcy współpracujący z Wielką Brytanią oraz pracownicy najemni zostaną zmuszeni do zaprzestania działalności i opuszczenia “Wysp”, jako, że po prostu nie leży to w interesie samego UK. Nawet jeżeli zostaną dokonane pewne zmiany prawne regulujące kontakty handlowe między Wielką Brytanią, a Unią Europejską, to po pierwsze: nie będą to zmiany radykalne, które w znaczącym stopniu zamknęłyby brytyjski rynek dla europejskich firm, a europejski dla brytyjskich, a po drugie, nie będą to zmiany gwałtowne – pamiętajmy o okresie przejściowym mającym trwać od 2 do 10 lat. Jest to z pewnością wystarczająco długi czas, aby przedsiębiorcy zdążyli zapoznać się i przystosować do nowych przepisów, a w ostateczności znaleźć nowy rynek zbytu.
Podobnie nie ma powodów do obaw dla osób opłacających składki emerytalne w Wielkiej Brytanii. Zgromadzone przez nich pieniądze z pewnością będą bezpieczne; wynika to z faktu, że Wielka Brytania nie przewiduje znaczących zmian w prawie emerytalnym, opierającym się na prawie unijnym. Jednakże, gdyby przepisy zostały zmienione, nie pozbawią one osób już opłacających składki nabytych praw ani zgromadzonych środków, w myśl zasady „lex retro non agit”, czyli „prawo nie działa wstecz” (o wyjątkach możemy mówić tylko wtedy, kiedy wiążą się one z korzyścią dla adresatów nowej regulacji, a pozbawienie części majątku z pewnością korzystne nie jest). Nowe przepisy będą raczej dotyczyły osób, które rozpoczną opłacanie składek emerytalnych po ewentualnym „Brexicie”.
Podsumowując, chociaż potencjalny na razie „Brexit” rzeczywiście wiąże się z pewnym ryzykiem, należy założyć, że będzie on miał charakter głównie polityczny i narodowościowy, a w relacjach handlowych pomiędzy UE a Wielka Brytanią górę wezmą prawa gospodarki wolnorynkowej.
Należy też wierzyć w racjonalizm Brytyjczyków, a dokładnie w to, że tworząc nowe przepisy prawne, zrobią to w taki sposób, aby w dalszym ciągu zachęcać zagraniczne podmioty gospodarcze do podejmowania działalności, a pracowników najemnych do przyjazdu i poszukiwania zatrudnienia na ich terytorium.
Dodatkowym, istotnym czynnikiem mogącym mieć wpływ na ewentualne nowe, „pobrexitowe” brytyjskie prawo, może być chęć dbania o interesy własnych obywateli poza granicami Wielkiej Brytanii – a dokładniej, brytyjski będzie dążył do stworzenia podmiotom zagranicznym na własnym terenie takich warunków, jakie chciałby, aby obywatele brytyjscy zastali poza swoją ojczyzną.
O tym, które prognozy okażą się słuszne, a które nie, przekonamy się jedynie wtedy, kiedy „Brexit” dojdzie do skutku. A o tym zadecydują już sami Brytyjczycy 23 czerwca.
W przypadku zwycięstwa zwolenników opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię struktur Unii Europejskiej, będziemy Państwa na bieżąco informować o ewentualnych zmianach przepisów prawnych oraz ich konsekwencjach.