Ostatnia aktualizacja 19 listopada, 2022 o 07:16 pm.
A więc nareszcie! Polskie władze podjęły wyzwanie polegające na podjęciu prac nad reformą, mającą w założeniu znacznie uprościć rodzime przepisy podatkowe. Co więcej, reforma obejmie także składki na ZUS i NFZ. Czy zatem Polska stanie się jurysdykcją o prawie atrakcyjniejszym niż to obowiązujące w Wielkiej Brytanii? Czy założenie spółki na Wyspach przestanie być popularną metodą optymalizacji podatkowej? Powoli… zanim ręce Polaków złożą się do oklasków, należy przyjrzeć się najważniejszym proponowanym zmianom, oraz porównać je z odpowiednimi przepisami rodem z UK.
Aby rozstrzygnąć wspomniane powyżej wątpliwości, należy zadać, a następnie odpowiedzieć sobie na kilka kluczowych pytań:
Jakkolwiek ustawa wprowadzająca owe dosyć rewolucyjne zmiany ma zostać uchwalona już w tym roku, to wejdzie w życie dopiero z dniem 1 stycznia 2018 roku. A dotyczyć będzie… wszystkich podlegających obowiązkowi zapłaty podatków oraz odprowadzania składek ubezpieczeń społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem pracodawców, na których spoczywa obowiązek odprowadzania rzeczonych składek w imieniu swoich pracowników. Natomiast co do zakresu planowanej reformy, jest on co najmniej ambitny. Ma on bowiem zastąpić dotychczasowe składki (emerytalną, zdrowotną, rentową, wypadkową, na Fundusz Pracy, na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych) oraz zaliczkę na podatek PIT tylko jedną daniną (tzw. podatek jednolity), rozdzielany następnie pomiędzy poszczególnych adresatów (NFZ, ZUS, budżet państwa) przez organy państwowe. Omawiana reforma ma trzy najważniejsze cele: znaczące uproszczenie procedur rozliczania podatków, zmniejszenie kosztów pozyskania podatków oraz likwidację zjawiska degresywności w polskim prawie podatkowym, polegającym na tym, że osoby zarabiające mniej, są obciążone kwotą podatku bardziej niż osoby zarabiające więcej. Dodatkowo, nowe prawo zachowa obowiązujące ulgi na dzieci oraz możliwość wspólnego rozliczania się małżonków. Jeżeli uwzględnić jeszcze plany podniesienia kwoty wolnej od podatku do 8000 tys. złotych, sprawa wygląda obiecująco.
Ale… no właśnie. Jest jednak jakieś “ale”, i to niestety nie jedno.
Zanim nowe, teoretycznie lepsze, prawo wejdzie w życie, rządzący zafundują obywatelom (a szczególnie przedsiębiorcom) prawdziwą karuzelę związaną z zasadami opłacania składek na ZUS. Bez wątpienia, daniny na rzecz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, opłacane bez względu na to, czy firma przynosi zyski czy też nie, działają jak zaciągnięty hamulec ręczny skutecznie ograniczający rozwój małych i średnich przedsiębiorstw. Jeżeli założymy, że dana firma osiąga roczny obrót rzędu 30 000 zł (2500/mies.), to przy obowiązującej obecnie miesięcznej składce na ZUS (1120 zł) oznacza, że na rzecz zakładu należy oddać 45% zarobku! A gdzie jeszcze podatek dochodowy? Wszak żenująco niska kwota wolna od podatku, narzuci przedsiębiorcy obowiązek uiszczenia jeszcze tej daniny!
Zobacz także: Nowe podatki w Polsce w 2021 roku. Jakie podatki wprowadzi polski rząd?
Nic więc dziwnego w fakcie, że wiele osób obawia się założyć w Polsce własną firmę, wielu likwiduje je po dwóch latach, po których przestają obowiązywać zniżki dotyczące składek na ZUS, woląc działać w tzw. szarej strefie. Dlatego też zmiana przepisów dotyczących wysokości składek na ubezpieczenia społeczne stała się prostą koniecznością.
Pierwsza propozycja zakładała zwolnienie najmniejszych firm, osiągających dochód do 5000 złotych miesięcznie z obowiązku opłacania składek na ZUS oraz podatków VAT, CIT i PIT. Tyle, że zamiast tego podlegałyby pod jeden podatek o stawce 25%. Jak pokazało proste obliczenie, 25% z kwoty 5000 złotych to 1250 zł, czyli więcej niż dotychczasowa składka ZUS, a ponadto przedsiębiorca musiałby dokładnie obliczać swój dochód co miesiąc, jako że w sytuacji, w której przekroczyłby on granice 5000 złotych, obowiązuje dotychczasowy system podatkowy i ubezpieczeniowy.
Nietrudno wyobrazić sobie reakcję przedsiębiorców. Z jednej strony będą zobowiązani do dokładnego wyliczania comiesięcznego dochodu, a z drugiej będą obawiać się przekroczyć kwotę 5000 złotych, co może znacznie ograniczyć zakres ich działalności (krótko mówiąc, nie będą przyjmować wszystkich możliwych zleceń, aby w rezultacie nie zapłacić wyższych składek i podatków). Na szczęście zorientowano się w problemie i przyjęto nowe rozwiązanie: zamiast płacić składkę na ZUS w wysokości 1120 złotych miesięcznie, konieczne będzie odprowadzenie podatku na ZUS, którego stawka to 22,5%. W przypadku omawianych już niewielkich przedsiębiorstw o miesięcznym dochodzie do 5000 zł, będzie to… 1125 zł, czyli więcej niż obecnie. Ponadto, gdyby takie rozwiązanie dotyczyło także firm o większych dochodach, to im więcej zarobią, tym większą składkę – podatek zapłacą. Krótko mówiąc – stracą. Ale to nie wszystko. Jednoosobowa działalność gospodarcza zostanie obłożona dodatkowym ryczałtowanym podatkiem ewidencjonowanym, w wysokości od 3 do 20%.
Mamy więc do czynienia z ciekawą reformą, która mając za zadanie odciążyć finansowo przedsiębiorców i zachęcić ich do rozszerzania zakresu swojej działalności, komplikuje rozliczenia z ZUS i fiskusem, skutkuje podniesieniem wysokości dotychczasowych opłat, a zatem… zniechęca do prowadzenia własnej działalności.
Nie trzeba chyba komentować.
Oprócz sporego zamieszania wynikającego z niefortunnej reformy dotyczącej składek opłacanych na rzecz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, polskich przedsiębiorców czekają długie miesiące niepewności związanej z oczekiwaniem na ostateczny kształt i rezultaty zmian w prawie podatkowym po 1 stycznia 2018 roku. Chociaż sam zamysł nowelizacji jest słuszny (uproszczenie procedur obliczania i ściągania należnych danin), to, jak pokazuje przykład reformy dotyczącej składek na ZUS, dobry zamysł nie zawsze gwarantuje dobre rezultaty. Z perspektywy chwili obecnej ciężko przewidzieć ostateczne rezultaty proponowanych zmian, jako że wciąż jest w nich wiele znaków zapytania.
Zobacz także: Emerytury polskich przedsiębiorców będą bardzo niskie. Firma w Anglii to gwarancja wyższego świadczenia
Najważniejsze z nich dotyczą wysokości rzeczonego „superpodatku” oraz progów podatkowych. Co prawda Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów stwierdził, że progów powinno być jak najwięcej, to nie dosyć, że nie rozwiewa to żadnych wątpliwości, to jeszcze rodzi nowe obawy: im bowiem więcej takich progów, tym mniejsze różnice będą pomiędzy nimi, oraz stosunkowo łatwo będzie je przekraczać. Paradoksalnie, może to odstraszać przedsiębiorców od angażowania się w ambitne inwestycje przynoszące wyższy zysk, w obawie że zostanie osiągnięty kolejny próg podatkowy. Nie wiadomo ponadto, w jaki sposób odliczane będą różnego rodzaju ulgi (np. rodzinna), ani ile będzie kosztować rozdział środków finansowych dokonywany przez instytucje państwowe na rzecz NFZ, budżetu i ZUS.
Bardzo radykalne zmiany proponowane przez ustawodawcę pozwalają przypuszczać, że nowe prawo nie będzie od samego początku działać idealnie; konieczne będą zatem liczne poprawki i nowelizacje likwidujące problemy wynikłe w początkowym okresie obowiązywania ustawy. Wymusi to na podatnikach uważne śledzenie i szybkie dostosowywanie się do wprowadzanych korekt. Szczególnie mocno uderzy to we właścicieli firm, którzy zamiast koncentrować się na biznesie, będą musieli na bieżąco reagować na ewentualne zmiany, pod groźbą kary za niedostosowanie się do obowiązującego w danej chwili prawa.
Wygląda zatem na to, że przyszłość polskiej przedsiębiorczości spowiła ustawodawcza mgła obaw i niepewności, a zanim co bystrzejszy wzrok przebije się przez nią, miną długie miesiące. Bez względu na rezultat planowanych reform, najbliższe półtora roku to raczej nie będzie dobry czas na założenie własnej firmy, właśnie ze względu na ewentualną niestabilność i niejasność prawa, które dopiero zacznie obowiązywać.
A więc nareszcie! Polskie władze podjęły wyzwanie polegające na podjęciu prac nad reformą, mającą w założeniu znacznie uprościć rodzime przepisy podatkowe. Co więcej, reforma obejmie także składki na ZUS i NFZ. Czy zatem Polska stanie się jurysdykcją o prawie atrakcyjniejszym niż to obowiązujące w Wielkiej Brytanii? Czy założenie spółki na „Wyspach” przestanie być popularną metodą optymalizacji podatkowej?
Powoli… zanim ręce Polaków złożą się do oklasków, należy przyjrzeć się najważniejszym proponowanym zmianom, oraz porównać je z odpowiednimi przepisami rodem z UK…
W Polsce pełna parą ruszyły prace mające na celu radykalne zmiany w przepisach prawa podatkowego, których głównym celem jest uproszczenie procedur związanych z obliczeniem i pobraniem należnego podatku, oraz obniżeniem składek na Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Chociaż cel jest jak najbardziej słuszny, ma bowiem uatrakcyjnić Polskę w oczach potencjalnych przedsiębiorców, zniechęcając ich do szukania sposobów optymalizacji podatkowej (oraz generalnie lepszych warunków do prowadzenia działalności) w innych jurysdykcjach, w tym w jakże popularnej Wielkiej Brytanii, to wiele niewiadomych, oraz liczne, poruszone w części pierwszej kontrowersje związane z proponowanymi rozwiązaniami sprawiają, że przynajmniej w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy Wielka Brytania nadal będzie lepszym dla prowadzenia własnego biznesu środowiskiem niż Polska. A przyczyn jest kilka…
Podatki
Jednym z najważniejszych argumentów przemawiających za UK, jest stabilność i przejrzystość (a są to jedne z najważniejszych cech tzw. „dobrego prawa”; czyli prawa w maksymalnym możliwym stopniu realizującego swoje zadania) tamtejszego prawa dotyczącego prowadzenia działalności gospodarczej, w tym oczywiście prawa podatkowego. Obowiązują tam trzy stawki podatkowe, o wysokości 20% (dla dochodów od 0 do 32 000 GBP), 40% (od 32 001 do 150 000 GBP) oraz 45% (powyżej 150 000 GBP). Mała ilość stawek, oraz duże różnice pomiędzy dolną a górną granica zarobków objętą dana stawką implikują bardzo ważne następstwa; otóż małym lub średnim przedsiębiorstwom ciężko będzie przekroczyć górną granicę typową dla ich zarobku stawki podatkowej, związanej z obowiązkiem zapłaty wyższego podatku.
Przykładowo: małej, jednoosobowej firmie świadczącej proste usługi, np. sprzątające, trudno będzie przekroczyć próg zarobku 32 000 Funtów w skali roku i zapłacić 40 procentowy podatek. Tak samo średniej firmie (kawiarnia, sklep z żywnością) nie będzie łatwo zarobić więcej niż 150 000 GBP, co wiązało by się z koniecznością zapłaty daniny w wysokości 45% dochodu. Jeżeli doliczymy do tego gigantyczną w odniesieniu do Polski kwotę wolną od podatku (11 000 GBP, czyli około 60 000 zł), to brytyjskie prawo podatkowe zyskuje nad naszym rodzimym ogromna przewagę, której najważniejszą przyczyną są wspomniane wyżej stabilność i przejrzystość. Nie bez znaczenia jest także wysoka kwota wolna od podatku.
Także stawki podatku VAT w Wielkiej Brytanii nie stanowią dla przedsiębiorstw zbyt dużego obciążenia – przewidziane są trzy progi: 20%, 5% oraz 0%.
Jednakże to, czym Wielka Brytania bije na głowę Polskę to sprawa składek na ubezpieczenia społeczne.
Brytyjskim odpowiednikiem naszych składek ZUS – owskich są National Insurance Contributions, a ich największą zaletą jest to, że ich wysokość zależy od uzyskiwanego dochodu, a nie jak w przypadku naszych przepisów, w myśl których należy je opłacać bez względu na dochód, a nawet wtedy kiedy firma przynosi straty. W Wielkiej Brytanii nie działa zatem ów finansowy hamulec mogący negatywnie wpływać na decyzje potencjalnych przedsiębiorców, obawiających się zbyt dużych kosztów prowadzenia działalności, szczególnie w jej początkowym okresie. Co więcej, osoby osiągające odpowiednio niskie dochody są na „Wyspach” zwolnione z obowiązku opłacania National Insurance Contributions.
Zobacz także: ZUS przejmuje kontrolę nad umowami o dzieło
Same zaś składki podzielone są na cztery klasy, dopasowane nie tylko do wysokości zarobków, ale tez do rodzaju wykonywanej działalności. A zatem, system brytyjski jest o wiele bardziej elastyczny i przyjazny dla płatnika niż polski jest obecnie i w najbliższym czasie będzie.
Bardzo ciężko jest na chwilę obecną wyciągnąć precyzyjne wnioski dotyczące porównania systemu podatkowo – ubezpieczeniowego Polski i Wielkiej Brytanii, a to dlatego, że planowane przez nasze władze reformy nie przyjęły jeszcze ostatecznego kształtu. Można jedynie zakładać, że zanim Polskie rozwiązania wejdą w życie, a następnie ustabilizują się, miną długie miesiące, a może nawet lata, a co za tym idzie, stabilne, przejrzyste i precyzyjne prawo brytyjskie będzie dla potencjalnych przedsiębiorców o wiele bardziej atrakcyjne, i właśnie tam warto będzie założyć własna firmę (szczególnie w świetle przepisów dotyczących składek na ubezpieczenia społeczne).
Dodatkowo, może okazać się, że ostateczna forma polskiego prawa podatkowego, pomimo naprawdę atrakcyjnych założeń, okaże się prawnym bublem wprowadzającym spore zamieszanie, komplikującym rozdział środków finansowych pomiędzy poszczególne instytucje (ZUS, NFZ, budżet) bądź też ustalającym tak wysokie stawki „jedynego” podatku, że zagraniczne jurysdykcje, w tym oczywiście Wielka Brytania, staną się jeszcze bardziej atrakcyjne.
Jednak bez względu na przyszły scenariusz, okres do 1 stycznia 2018 roku oraz kilkanaście następnych miesięcy to doskonały czas na założenie firmy w UK. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że Zjednoczone Królestwo będzie jeszcze przed Brexitem, a po drugie, taki krok pozwoli uniknąć konsekwencji zamieszania jakie wyniknie w związku z wprowadzaniem drastycznych zmian w Polskim prawie oraz cieszyć się stabilnością i przejrzystością przepisów brytyjskich, płacąc tam niskie podatki (lub też nie płacąc ich w ogóle: patrz kwota wolna od podatku) oraz składki na ubezpieczenia społeczne.
Jak bardzo przydatny był ten artykuł?
Kliknij gwiazdkę, aby ocenić.
Średnia ocena 0 / 5. Liczba głosów: 0
Na razie brak głosów! Bądź pierwszą osobą, która oceni ten artykuł.
Chętnie odpowiem na pytania. Mój mail to: [email protected]
AT UK Consulting Limited company registered in England no. 10758769, 124-128 City Road London, EC1V 2NX
Copyright 2024 by AT UK Consulting Limited. All Right Reserved.