Mali przedsiębiorcy i osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą nie mają w Polsce łatwo. Ostatnio głośno było o możliwych planach wprowadzenia tzw. testu przedsiębiorcy. Miał on wykazać prowadząc jednoosobową firmę tylko udaje osobę prowadzącą własny biznes, by zyskać na ubezpieczeniu i podatkach. Tym samym rząd miał pomysł na Ukrainie najbardziej przedsiębiorczych i niezależnych, a ci wcale nie zamierzają na to czekać.
Jeden z ostatnich pomysłów polskiego rządu, który miał utrudnić życie osobom prowadzącym mały, ale własny biznes, był tzw. test przedsiębiorcy. Za jego pomocą Ministerstwo Finansów chciało oddzielić osoby faktycznie prowadzące działalność gospodarczą od tych, którzy zdecydowali się na samozatrudnienie tylko po to, aby płacić niższe podatki przechodząc na podatek liniowy. Zgodnie z prawem, prowadząc działalność należy wybrać rodzaj opodatkowania. W takiej sytuacji, gdy przychód był odpowiednio duży, a rozliczenie na zasadach ogólnych nie dawało możliwości korzystnych rozliczeń np. z małżonkiem – jednoosobowe firmy decydowały się na 19 – procentowy podatek liniowy.
Komu nie podobają się jednoosobowe działalności w Polsce?
W obliczu zapowiedzi rządu dotyczących tekstu przedsiębiorcy można było przypuszczać, że niektórym przedsiębiorcom miałaby zostać odebrana możliwość rozliczania się podatkiem liniowym. Na cel mieli zostać wzięci tzw. “niby-przedsiębiorcy”, którzy wystawiają jedną fakturę w miesiącu na rzecz tego samego podmiotu. Według fiskusa takie osoby zamiast płacić podatek dochodowy według stawek 18- i 32- procentowej uciekły na samozatrudnienie, które zapewnia im płaską stawkę podatku na poziomie 19%. W przypadku wolnych strzelców, pracujących na jakimś etapie tylko dla jednego kontrahenta, korzystny był także sposób naliczania składek ZUS. Nie od dziś bowiem wiadomo, że koszty pracy przy umowie o pracę i umowach cywilnoprawnych są w Polsce bardzo wysokie. To z kolei nie podoba się Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych.
Zapowiedzi resortu finansów wywołały prawdziwą burzę w mediach. W obliczu wszechogarniającej krytyki przedstawiciele rządu wyraźnie zaznaczyli, że kwestia ta była jedynie dyskutowana podczas analiz systemu podatkowego i żadne konkretne decyzje nie zostały podjęte. W oficjalnym komunikacie wydanym przez Ministerstwo Finansów czytamy, że “nie ma też żadnego projektu ani harmonogramu działań” dotyczących rzekomego testu przedsiębiorcy, a jakiekolwiek decyzje o rozpoczęciu konkretnych prac nie zostały podjęte. Można więc spać spokojnie? Niekoniecznie! Jak czytamy w “Gazecie Prawnej” tego typu rozwiązanie może pojawić się w projekcie którejś z innych ustaw. Co więcej, już teraz fiskus ma w ręku odpowiednie narzędzia, aby móc zakwestionować prawo do “liniówki” osobom prowadzącym jednoosobową firmę.
Zobacz także: Tarcza antykryzysowa w Anglii – jak wypadła na tle polskich rozwiązań antykryzysowych?
Polska wypada gorzej nawet na tle Bułgarii
Całe zamieszanie związane z “testem przedsiębiorcy” dobitnie pokazuje w jaki sposób traktowani są nie tylko samozatrudnieni, ale również przedsiębiorcy w całego sektora MŚP w Polsce. Dość powiedzieć, że według raportu sporządzonego przez Europejskie Perspektywy Przedsiębiorczości Polsca znajduje się w przysłowiowym ogonie Europy pod tym względem. Biorąc pod uwagę czas oraz koszty poświęcone na samo założenie firmy oraz autorski wskaźnik MWG okazało się, że Polska zajmuje 23 miejsce na 30 państw naszego kontynentu. Przed nią uplasowały się takie kraje, jak: Bułgaria, Łotwa czy Węgry, które – z całym szacunkiem – potęgami gospodarczymi nie są, ale aktywnie starają się działać na rzecz pobudzania biznesu. A samo założenie działalności to przecież dopiero początek. Kontrole skarbowe, ciągle zmieniające się przepisy, które znać po prostu trzeba, częsta niechęć ze strony urzędników … Znamiennym wydaje się fakt, że po pierwszym roku działalności aż 25% nowych firm w Polsce zawiesza lub wręcz likwiduje swoją działalność.
Prowadzenie firmy w Polsce wiąże się z permanentnym stresem. Kolejne działania rządu sprawiły, że osoby prowadzące firmy mówią wprost – czujemy się coraz bardziej inwigilowani. Rośnie liczba kontroli, które odbywają się na poziomie analizy dokumentów, a nie wizyty w siedzibie firmy, co może jeszcze bardziej pogłębiać dyskomfort tych, którzy są kontrolowani. Istnieje jedynie nikła szansa, że sytuacja w tej kwestii wkrótce się poprawi. Trwające prace nad projektem Nowej Ordynacji Podatkowej (NOP) dają pewne nadzieje, że prawa podatnika będą w końcu chronione, ale praktyka pokazuje, że to nie przedsiębiorcy są priorytet w polskim systemie fiskalnym – a powinni!
Wiceminister finansów Filip Świtała co prawda zapewnia, że to “dobry akt prawny, który umożliwi nowe otwarcie w relacjach pomiędzy podatnikami”, jednak patrząc na nastroje wśród właścicieli małych i średnich przedsiębiorstw, raczej tak się nie stanie. W NOP mają się pojawić takie rozwiązania, jak mediacja podatkowa, zakaz orzekania na niekorzyść podatnika przez organ pierwszej instancji, zmniejszenie liczby interpretacji przepisów prawa podatkowego i zwalczanie przewlekłości postępowania, a oprócz tego ma zostać powołany Rzecznik Praw Podatnika – to jednak nie rzutuje na to jak faktycznie kształtować się będą relacje z fiskusem w sektorze przedsiębiorców.
Ucieczka przed testem przedsiębiorcy
Wracając do wspomnianego wyżej raportu EPP, najlepszy krajem do prowadzeniu biznesu okazała się Wielka Brytania. Na Wyspach panują znakomite warunki do prowadzeniu biznesu, zarówno tego wielkiego, jak i tego mniejszego. Założenie firmy – na przykład w najpopularniejszej formule spółki limited – odbywa się online. Wystarczy podać swoje podstawowe dane, nie trzeba płacić żadnego kapitału początkowego. Nie trzeba udawać się do żadnego urzędu, a jeśli kiedykolwiek pojawi się taka konieczność to urzędnicy brytyjscy mają zupełnie inne podejście niż ci z Polski, oferując pomoc.
Zobacz także: Kwota wolna od podatku w Irlandii w 2020 roku
Nic więc dziwnego, że pierwsze jaskółki dotyczące testu przedsiębiorcy spowodowały lawinowe zainteresowanie tym, aby działalność przenieść do innej jurysdycji podatkowej, głównie wskazując na Wielką Brytanię. Tak “nielubiani” przez fiskusa i ZUS w Polsce jednoosobowi przedsiębiorcy, działający na rynku B2B, a jednocześnie mogący swoje usługi świadczyć zdalnie z każdego miejsca na świecie – to grupa, którą z otwartymi ramionami wita Wielka Brytania. W obliczu możliwego, ale już nie tak pewnego Brexitu, rząd brytyjski stara się mocniej przyciągać przedsiębiorczych.
Tym samym w 2019 roku w Wielkiej Brytanii kwota wolna od podatku wzrosła do 12 500 funtów w skali roku i 1041 funtów miesięcznie. Pierwotnie chciano podnieść ten limit w 2020 roku, ale plany przyspieszono. Dodajmy, że w UK kwota wolna od podatku w przeciągu ostatnich 20 lat wzrosła o 200 procent. W Polsce również podnoszono kwotę wolną, ale… tylko dla najbiedniejszych obywateli i w skali ostatnich 20 lat jedynie o 30 procent.
Polscy przedsiębiorcy nigdy spać spokojnie nie mogli i wydaje się – mimo oddalonej na chwilę uciążliwości w postaci testów przedsiębiorcy – dalej spać spokojnie nie będą. Duża niepewność związana z polskim prawodawstwem, biurokracja, nieatrakcyjne podatkowo rozwiązania i brak zaufania do ZUS – to wszystko powoduje, że szukają oni innych rozwiązań. Część deklaruje powrót firmy do Polski za kilka lat, gdy się sytuacja się wyklaruje, ale praktyka pokazuje, że póki co powrotów prawie nie ma, a ucieczki biznesu to coś, co dzieje się już na dużą skalę.
Tekst ukazał się w magazynie “Gazeta MŚP” w numerze 5/2019.
Agnieszka Moryc, Dyrektor Zarządzająca Admiral Tax