Polskie władze w swej podziwu godnej gorliwości w reformowaniu prawa podatkowego, dają rodzimym przedsiębiorcom coraz więcej powodów do przeniesienia ich działalności gospodarczej za granicę.
Większość z nich związana jest z podatkiem VAT, najważniejszą co prawda z punktu widzenia budżetu państwa daniną, która jednak od przyszłego roku może stać się prawdziwą zmorą właścicieli firm działających na terenie Polski, już nawet nie zachęcającą, ale zmuszającą do ucieczki pod opiekę innej jurysdykcji. A to między innymi za sprawą drastycznego podniesienia wysokości kar, jakie grozić będą za nierzetelne rozliczenia podatku VAT. Może więc okazać się, że od 2017 roku, do grupy zawodów „wysokiego ryzyka”, dołączy księgowy/księgowa…
Podatek VAT w Polsce – zmiany i pułapka na podatnika?
Największe emocje oraz niepokój przedsiębiorców budzą zmiany zapisane w dwóch artykułach Kodeksu Karnego Skarbowego, a dokładnie w
art. 56:
„Karze za wykroczenie skarbowe „podlega także ten podatnik, który mimo ujawnienia przedmiotu lub podstawy opodatkowania nie składa w terminie organowi podatkowemu lub płatnikowi deklaracji lub oświadczenia lub wbrew obowiązkowi nie składa ich za pomocą środków komunikacji elektronicznej”
oraz 62:
„Kto fakturę lub rachunek wystawia w sposób nierzetelny albo takim dokumentem się posługuje, podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od roku, albo obu tym karom łącznie”
Obiektywnie rzecz biorąc, artykuł 56 jest jeszcze „do zaakceptowania”, ponieważ wymaga po prostu wypełnienia obowiązku złożenia deklaracji podatkowej (jednakże zastrzeżenia budzi brak możliwości wyboru formy realizacji tej czynności pod groźbą kary).
Zobacz także: ZUS przejmuje kontrolę nad umowami o dzieło
Natomiast co do artykułu 62…
To właśnie jest prawdziwa pułapka: po pierwsze dlatego, że nie ma wyraźnej interpretacji pojęcia „nierzetelny”, co daje szerokie pole do różnego typu nadużyć ze strony organów kontroli skarbowej, po drugie przepis skierowany jest do wielu adresatów, co w praktyce oznacza, że ukarany zostać może nie tylko przedsiębiorca wystawiający lub przyjmujący fakturę, ale także księgowy, a nawet doradca podatkowy zajmujący się rejestracją firm, a po trzecie: przeraża wysokość kar.
Kary
Prawo przewiduje dla „nierzetelnych” VAT–owców dwa rodzaje kar, przy czym nie wiadomo która jest gorsza (co więcej, mogą one wystąpić jednocześnie – patrz art. 62). Pierwsza z nich to kara pozbawienia wolności na co najmniej jeden rok. Wszystko byłoby w porządku, gdyby dotyczyła ona jedynie rzeczywistych oszustów, nie ma jednak żadnej gwarancji, że za przysłowiowe „kratki” nie trafi się za zwykłą pomyłkę! Lub też nie poniesie się konsekwencji cudzych działań, np. księgowy przyjmie do rozliczenia nieprawidłową fakturę wystawioną przez nieuczciwego przedsiębiorcę, po czym zostanie za to zgodnie z treścią art. 62 ukarany! A trudno przecież wymagać od firm świadczących usługi księgowe, aby prowadziły jednocześnie działalność detektywistyczną, prowadzącą śledztwa na terenie współpracujących z nimi przedsiębiorstw.
Druga kategoria kar to kary finansowe. (Dodajmy: drakońskie kary finansowe).
Art. 62 stwierdza, iż za jego naruszenie grozi kara grzywny w wysokości do 720 stawek dziennych. Od razu nasuwa się pytanie, ile wyniesie rzeczywista suma takiej kary?
Zobacz także: Nowe podatki w Polsce w 2021 roku. Jakie podatki wprowadzi polski rząd?
Teoretycznie stawka dzienna to 1/30 minimalnego wynagrodzenia (od 2017 roku będzie to 2000 zł), łatwo więc obliczyć, że w takim przypadku wysokość kary osiągnie niecałe 48,000 złotych, co jest niebagatelną kwotą. W praktyce jednak sąd może taką stawkę dzienną ustalić w odniesieniu nie do płacy minimalnej, ale dochodów osoby oskarżonej o oszustwa podatkowe (bądź też do kogoś, kto po prostu się pomylił). Wtedy im wyższe zarobki, tym wyższa będzie kara; załóżmy, że konkretny biznesmen zarabia 15,000 złotych na miesiąc. Ile wyniesie go kara? Obliczmy:
(15 000 : 30) x 720 = 360,000
Jak widać, w świetle nowych przepisów, najzwyklejsza pomyłka może doprowadzić firmę do ruiny. Dziwny to sposób na wspieranie rodzimej gospodarki…
Także dotkliwe kary grożą za złamanie artykułu 56.
Niezłożenie deklaracji podatkowej drogą elektroniczną lub niezapłacenie podatku w przewidzianym prawem terminie będzie kosztować przedsiębiorcę 40,000 złotych. Jeszcze gorzej będzie w przypadku doradców podatkowych zajmujących się rejestracją firm: będą oni odpowiadać za zobowiązania założonych przez nich przedsiębiorstw do wysokości… 500,000 złotych! Kto więc w takiej sytuacji, pod groźbą takich konsekwencji zdecyduje się na tego rodzaju działalność?
No i po co to wszystko?
Na to pytanie władze mają w kółko jedną i tę samą odpowiedź: trzeba uszczelnić system podatkowy. Idea słuszna, ale czy ów cel uświęca wszystkie środki? Czy warto w jego imię traktować wszystkich przedsiębiorców (i nie tylko) jak potencjalnych oszustów i kombinatorów? Czy warto stawiać znak równości między przestępcą a „gapą”, która po prostu się pomyliła? A wreszcie, czy warto ryzykować istnienie wielu firm poprzez stworzenie wyjątkowo niebezpiecznego zagrożenia karnego? Zdecydowanie nie. Co więcej, jesteśmy świadkami takich rozwiązań prawnych, które odniosą skutek wręcz odwrotny do zamierzonego. Dlaczego?
„Ale my chcieliśmy dobrze!”
Może bowiem okazać się, że uszczelnienie ściągalności podatku VAT nie będzie miało większego sensu i nie przyniesie założonych rezultatów, ponieważ… nie będzie komu go płacić! Nie od dzisiaj wiadomo, że istnieją jurysdykcje o wiele atrakcyjniejsze pod względem prowadzenia w nich działalności gospodarczej od Polski (nawet tej „sprzed reform”), a rejestracja firmy za granicą nie jest niczym niemożliwym. Dlatego też oczy polskich przedsiębiorców zwracają się na inne kraje, jak np. Czechy albo Słowacja, oraz oczywiście na Wielką Brytanię, będącą swego rodzaju wzorcem, jak powinno konstruować się prawo wspierające prywatną przedsiębiorczość.
Niewątpliwie bowiem, własna firma w Anglii, Walii lub Szkocji to o wiele bezpieczniejszy sposób na życie niż spółka w Polsce. A pamiętajmy, że rejestracja firmy w UK to czynność niewymagająca ani dużego nakładu finansowego, ani poświęcenia sporej ilości czasu, zwłaszcza przy pomocy firm doradczych. A i urzędy nie czyhają na biznesmena i jego pieniądze, wyszukując coraz to nowe preteksty, aby go ich pozbawić. Inne wyjście to rejestracja firmy w raju podatkowym. Także tam więzienie i bankructwo nie czeka na przedsiębiorcę na każdym kroku. Co prawda spółka w oazie podatkowej nie ma tej renomy co spółka LTD w Anglii (chyba że mowa o terytoriach zależnych UK), ale potencjalne korzyści podatkowe mogą być nawet jeszcze większe.
A Polska? Cóż, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Wielce więc prawdopodobne, że pomimo obniżki CIT, próby „rozruszania” gospodarki przez program 500+, czy nawet „Konstytucji dla biznesu”, te firmy, które nie zbankrutują, będą kolejno przenosić się do innych jurysdykcji, a potencjalni zagraniczni inwestorzy będą omijać nasz kraj szerokim łukiem. A to dlatego, że z niepojętych przyczyn władze Polski nie potrafią zrozumieć, że restrykcyjne prawo i wysokie kary, nie mówiąc już o wysokich podatkach, nikogo nie zachęcą do zakładania tutaj swoich firm…